Dziecko
Słońca
Jak przychodzą te dni, gdy słońce nabiera mocy, jak przychodzą
te dni, gdy można wyzbyć się odzienia, bo żar słońca jest całą szatą jak
przychodzą te dni, gdy błękit nieba tuli Bieszczady zielone, jak przychodzą te
dni, na które tyle czasu czekałem, w szare dni zimowe… to wówczas nic nie jest
w stanie mnie zatrzymać, siadam na rower i kręcę pedałami i napinam mięśnie i
wdycham głęboko smaczne powietrze i modlę się do mojego boga- do słońca, które
jest życiem, do słońca, które jest darem dla mojego ciała i duszy, a ono mnie
cudownie zasila swą termonuklearną energią, mnie takie małe
nic w tym kosmosie, więc modlę się do tej gwiazdy, że raczyła mnie zauważać
wśród tych gigantów przerażających, więc modlę się w podzięce za tę demokrację
we wszechświecie, że to ciepło i światło jest dla wszystkich i zawsze. I kręcę pedałami i napinam mięśnie i wdycham głęboko smaczne
powietrze i modlę się do tej mądrości Boga Atona i
nie mogę wyjść z podziwu, że kilka tysięcy lat temu modlił się do niego też
faraon Ehnaton.
Oto ja - Dziecko Słońca, spalone żarem tej potężnej gwiazdy, oto
ja - Dziecko Słońca patrzę z siodełka na światło słońca ślizgające się na
liściach wierzb, patrzę na dzikie łubiny w rowie zasilane tą energią, na wodę
bawiącą się w kicające zajączki światła. Patrzę na Bieszczady falujące zielenią
i modlę się do tej gwiazdy, dzięki której to wszystko widzę i czuję na plecach
ten ognisty bicz i łowię w duszę i ciało tą demokratyczną i darmową energię i
jestem szczęśliwy, bo Oto ja – Dziecko Słońca mam swojego boga…
R