Dwa spojrzenia na utratę energii

 

 

       Andrzej bohater dzisiejszej sex afery. Miejsce zdarzenia Łozy (byłe pastwisko, obecnie teren częściowo zabudowany).

Wrześniowe dni sprzyjają spożywaniu win prostych za Siekierezadą, przy stalowej magistrali po której „mkną” ciśniańskiej pociągi. Do głównej postaci dołącza jeszcze „pani” na gościnnych występach, która zbłądziła z głębi kraju na chwilę zapomnienia w Bieszczady. Godziny poranne – zobaczmy co kryją wierzby, na starych podkładach kolejowych Andrzej zaimprowizował stół gościnny, Baflo Tatanka przyniósł wino, Hiszpan pokręcił się przy murach Siekiery i znalazł plastikowy kubek. Wiesiek W. wyciągną z kieszeni wczorajszy pasztet luksusowy dla swojego psa, który nim wzgardził i biesiada gotowa. Po trzecie beczce dwa litry wino, coś koło południa Słońce wszystkich osłabiło i narastała jakaś erotyczna atmosfera, nie wszyscy dostąpią rozkoszy, a to z prostej przyczyny będą zbyt pijani. Andrzej tak się zdeterminował na sex, że oszukiwał w kolejkach na rzecz kolegów, to prawie takie wyrzeczenie dla miłości jak ten Abelard, który stracił jądra dla Heloizy by ją nadal miłować. Zalotnicy padli jak wzwód roślinożernego dinozaura, który podczas tańca godowego zobaczył w krzakach tyranozaura. „Pani” ledwo trzymała się na nogach, Andrzej wyczekał znamienicie bo musicie wiedzieć wszyscy wkraczający w dorosłe życie, że najlepszą strategią

w przyrodzie jest czakanie, jeśli to umiesz dopadniesz swą ofiarę. Wziął kobietę pod ramię

 i zalotnie szepnął – „chodźmy na ruchanie”. Niewiasta była już tak najebana, że trudno powiedzieć czy zrozumiała, ale doszła do wniosku że warto zwiedzić szerzej Bieszczady.

W kroku Andrzejowym „coś” się potężnie wybuliło i wypuczyło, nastąpiło usztywnienie straszliwe. Nie było czasu już myśleć, ani zmierzać dalej, dwadzieścia metrów od torów dopadło parę miłosne uniesienie. Nie będziemy się rozdrabniać nad analizą dźwięków

i ruchów, my wstrzymujemy pożądanie własne by spojrzeć na ten akt analitycznie.

Do naturalistycznego teatru Emila Zoli zabłąkała się para studentów (chłopak i dziewczyna)

z wydziału fizyki, spacerując przy rzece Solince wyszli wprost na parę splecioną w jedno sapiące ciało, właśnie dyskutowali o utracie energii i jej odzyskiwaniu. Nie przerywając toku rozumowania student wskazał na Andrzeja leżącego na pani i rzekł „oto dobry przykład, spójrz, jeśliby między te dwa ciał wstawić miniaturowe techniczne urządzenie z małym tłokiem, to energia teraz tracona przy napieraniu mogłaby dać światło żarówce stu watowej a to niekontrolowane gryzienie ramienia partnera mogłaby zastąpić w ustach pani gumowa gruszka z wbudowanym wewnątrz dynamem, wówczas podczas miłości rodziców świeciłyby się dwie żarówki przy których dzieci odrabiałyby lekcje fizyki. Pani spacerująca przytaknęła – tak, to świetny model na trwonienie energii, mając na myśli Andrzeja który już prawie finiszował. Młodzi naukowcy ruszyli dalej, Andrzej leżał już obok pani i nie wiedząc nic o teorii wielkich nauk rzekł do siebie „ale się z sił wyjebałem, przydałby się jakiś odzyskiwacz wina i podniecenia”.

       I z tym wspólnym naukowym pragnieniem acz inaczej sformułowanym Andrzej, pani, studentka, student i my wszyscy energii się w Cisnej, w ten piękny wrześniowy dzień wyzbywamy.

 

Powrót

R