Człowiek i Pies

 

Pożegnanie

 

 

 

             Człowiek miał Psa, właściwie to Pies miał człowieka, właściwie to niewiadomo, kto miał, kogo, chyba mieli siebie nawzajem. Pewnego dnia Człowiek musiał odejść, odejść na dłużej najpierw do szpitala, a później o wiele dalej, tak bardzo daleko, że Pies by tego nie chciał zobaczyć. Człowiek długo odwlekał ten dzień w którym miał pożegnać się ze swoim Psem, tak bardzo nie mógł spojrzeć temu Psu w oczy i powiedzieć mu, że musi odejść i żeby ten Pies dobrze zrozumiał ze Człowiek Go nie opuszcza, że musi odejść bo nie ma wyboru i bardzo martwił się Człowiek jak to zrobić żeby Pies nie czuł smutku i żeby serce Psa nie pękło. Człowiek miał już mało czasu i przyszedł ten straszny dzień że musiał już powiedzieć Psu o swoim odejściu i najpierw Człowiek płakał w kotłowni gdzie nie było okien i gdzie może Pies nie słyszał jego jęków i jak się już wypłakał to wstał z klęczek, obmył twarz w wiadrze z lodowatą wodą i poszedł do Psa i jak tylko wyszedł z kotłowni to od razu zobaczył oczy Psa który siedział przed drzwiami i człowiek bał się, że Pies słyszał jego rozpacz i wrócił szybko do kotłowni gdzie znowu rozpaczał i leżał na chłodnej posadzce ale wiedział, że im dłużej nie pójdzie do Psa tym dłużej w oczach Psa będzie tliła się niepewność o swojego człowieka, więc ścisnął swe serce jak mały kamyczek w klatce żeber i jeszcze raz obmył twarz i wyszedł do Psa. Pies tkwił jak posąg tam gdzie był wcześniej, Człowiek kucnął położył dłoń na jego łbie i spojrzał Psu w oczy, tak głęboko jak tylko potrafią spojrzeć sobie w oczy Człowiek i Pies i rzekł:

- odchodzę, odchodzę na długo i chcę żebyś zrozumiał, że Cię nie opuszczam, to bardzo trudne bo już mnie nigdy nie zobaczysz ale chcę żebyś zrozumiał, że… Cię nie opuszczam.

             Człowiek przytulił Psa wstał i czując już do końca jak błogosławieństwo to ciepło Psiej duszy i szybkie kołatanie serca w Psiej piersi ruszył w podróż, najpierw do szpitala a później o wiele dalej. Pies czuł już wcześniej, że Człowiek nie wróci, więc chciał żeby było mu lżej podróżować i zamerdał tylko ogonem nie chcąc martwić Człowieka. I gdy Człowiek zamykał oczy przed daleką podróżą chciał zawyć całą rozpaczą tak jak tylko potrafią Psy. Bo nie był pewny czy lepiej by było żeby on rozpaczał przed Psem a pies by wył z rozpaczy przed nim Człowiekiem, ale nie wie już czy to mu się udało czy tylko chciał to zrobić bo był już w podróży a Pies codziennie siedząc na miejscu gdzie Człowiek wyszedł z kotłowni czekał na swoją podróż a oczy jego były smutne, a oczy jego były tak smutne jak potrafią być tylko oczy Psa. A ten skowyt Człowieka Pies słyszał w swej duszy cały czas i jego serce biło jak oszalałe, bo ten skowyt był za potężny nawet dla Psa…

 

Powrót

R