Cudowne
poczęcie
Mama
Mietka, która jeszcze nie była jego mamą, a dopiero zostanie po tym, co tutaj
zostanie opisane szorowała starą, świerkową podłogę wyleniała szczotką ryżową.
Chałupa wiejska to i szorowanie wiejskie, na kolanach, sprzęt trzymany oburącz,
rytmicznie przesuwa się do przodu i powracając pod wiszące cyce
mamine trąca je powodując ich rozkołysanie, Kieca
zadarta obnaża solidne uda, pośladki falują do taktu. Tata Mietka, który
jeszcze nie był wtedy jeszcze jego tata, a dopiero stał się nim, gdy skończę to
opowiadanie, wszedł do izby pierdolnąwszy drzwiami,
wrócił z knajpy nie dopity to i wkurwiony, bo zabrakło
kasy. Jego wzrok padł na tyły małżonki wykonującej skrupulatnie pracę.
Błyskawicznie dopadł ofiarę, zakasał kiecę i klęcząc
za połowicą jął poczynać Mietka. Z mozołem napierał ma małżonkę, ta zaś nie
przestawała szorować. Starszy brat poczynanego Mietka obudził się, bo jak to
dziecko, albo miał sraczkę, albo żygaczkę,
zszedł do kuchni i zobaczył dlań niezrozumiałą scenę, biegusiem
wrócił do pozostałych braci poczynanego Mietka i rzekł „Tata szoruje mamą
podłogę”.
Dobre
dwa metry kwadratowe wyszorowali tata i mama przyszłego Mietka i tak oto został
poczęty. Kiedy tata wykonał ostatnie pchnięcie jego myśli powróciły do
rzeczywistości z przed szorowania podłogi i krzykną „Mietek, ty skurwensynie, miałeś oddać mi dzisiaj dwie stówy” –
chodziło o kolegę, który nawalił, a przez którego trzeba było wcześniej wynieść
się z knajpy. W okrzyku tym zawarł się cały dramat
świadomości taty Mietka, że to już będzie do wykarmienia i odziania piąty bachor.
Mama
przytaknęła – „Niech będzie Mietek, damy mu na imię Mietek”
Tata
poczętego wyszedł na podwórko, zaczerpną wiadrem ze studni zimnej wody, wypił
kilka łyków resztę wylał sobie na głowę i patrząc w rozgwieżdżone niebo rzekł:
- „I niech mi
kurwa ktoś powie, że nie ma w tym Boskiego planu …”.
R