Ćmy umierają
o świcie
Sprzątając bar o świcie
po całonocnej pożodze wzrok mój stąpa na motyla nocy konającego w objęciach
świtu, układam tę istotę na dłoni i wpatruję się w drżące agonią skrzydła,
barwy cudowne, kto je ogląda w mroku?, komuż cieszą
oczy?
Może te jaskrawości to zewnętrzna dusza tych istot, może to ich
sny, może to testament spisany kolorami mieniącymi się w poświacie księżyca,
może to epos ich istnienia?
Pewnym jest że świt ich kresem podróży, kilka żywych zbieram i
uwalniam przez okno, w panice chowają się przed słońcem, tkwię tak z miotłą w
dłoni nieruchomo i nie mam sił ani odwagi Je zamieść
- Dlaczego ćmy
umierają oświcie?
Zadręcza mnie pytanie …
R