Bóg, honor,
ojczyzna
Wnuczek podbiegł do
dziadunia bujającego się na wygodnym wiklinowym fotelu, obok na stoliku stała
flaszka wina opróżniona do połowy, w kominku pełgał ogień. Wnuczek wdrapał się
na kolana dziadunia i uroczo poprosił:
- Dziadku opowiedz jak niewiernego Maura pokonałeś.
Dziadek pyknął aromatycznym dymem z fajki, chrząknął i ochoczo
zaczął narrację.
- Wnusiu byłem młody, sił u mnie wszędzie było
co niemiara i w ramionach i w lędźwiach, stalim
na wzniesieniu, naprzeciw nas stali Oni, te Maury
przebrzydłe psy pogańskie, pod nami konie parskające i pod nimi takie jak
nasze, w dłoniach ściskaliśmy szable naostrzone tak że jajka by se mógł każdy z nas ogolić, słońce stało wysoko i my i oni
się niecierpliwili i do krwi rwali i stało się hetman dał znak buławą a chorąży
krzyknął:
- Jebać Maura w pizdę całą.
Dziadek wykonał ruch biodrami jakby chciał zmusić konia do
galopu o mało przy tym z wnusiem się z fotela nie wyjebali
zamilkł, przeto na chwilę a wnusio z niecierpliwością:
- i co było dalej?
- Wnuczku kochany sprawy potoczyły się szybko jak lot jaskółki
ponad lasami. Na dole w kotlinie zwarliśmy się z Maurami, każdy z nas szukał
swojej ofiary. Ja trafiłem na rosłego i z wielką brodą, ledwo ciosy szabli
odparowałem i pomyślałem wtedy o Bogu, o Honorze i Ojczyźnie i tak się
zawziąłem, że oręż mu z dłoni wybiłem i stanąłem na strzemionach i jak nie
jebnę z góry przez łeb to szabla moja na srace mu się
zatrzymała.
- Dziadku na jakiej srace?
- No na tej dziurze, co gówno wylatuje.
- To dziadku na pół go przekroiłeś?
- Tak wnusiu tak mu zajebałem aż gówno
wyleciało… i smród się rozległ straszliwy.
No dobra wnusiu dziś już dziadunio zmęczony jutro resztę
dopowiem, zmykaj do łożnicy.
Wnuczek pobiegł do swego pokoju, w nocy wrzask straszliwy budzi
rodziców, pędzą do pokoju latorośli i pytają wybudzonego:
- Co się dziecko
stało?
- Mamusiu, tatusiu śniło mi się że z Maurem walczyłem o Boga, o Honor i Ojczyznę i ciął
mnie szablą straszliwie aż po srakę samą i gówno się ze mnie wylało…
R