Boczek – król walca

 

Niektórzy zaprzyjaźnieni bywalcy Siekiery muszą poszukiwać pracy na emigracji w krajach ościennych bądź za górą jabłońską w kierunku na północ. Jednym z nich jest „Boczek”, który namotał sobie robotę w Rzeszowie. Dzieło to dedykuję wszystkim, cierpiącym, że po zajęciach dnia codziennego nie mogą trafić do Siekierezady i wypłukać z siebie pył cierpienia.

„Oto ja, król walca!

Zagniatam i ubijam czasoprzestrzeń.

Trzeba ja zakrzywić,

też tak robię.

Pędzę swoim walcem,

przez nieistniejące autostrady,

To ja – koszmar każdego premiera,

chuj z planem! Ja ubijam i ugniatam,

zakrzywiam czasoprzestrzeń.

Po robocie spuszczam paliwo,

ropę na piwo zamieniam,

Taki tam cud w Kaanie Galicyjskiej.

Kiedyś przysnąłem,

i majstra pod bęben wziąłem,

jak gazetę s drugiej strony.

Z asfaltu sztychufkami go skrobaliśmy…

Nie było co z nim zrobić,

w baraku pinezkami przypięliśmy go do ściany.

A co! Niech za plakat wydajnej pracy robi!

Z koparkowym i spycharkowym sztamę trzymam,

flaszkę z gwinta rozpijamy.

Popierdalam swym żółtym walcem,

jak Lamborghini

Wiatr we włosach.

Przerażenie w oczach,

To ja, król walca!

Ubijam ugniatam i zakrzywiam czasoprzestrzeń,

Buduję nieistniejące autostrady”

 

Powrót

R