Biedroń -
przyświeć!!
W
organizacji pracy lasów państwowych, było kiedyś coś takiego, jak skład
materiałów pędnych do pił motorowych, leżakowało tam najczęściej po dwie
200-litrowe beczki benzyny, nad którymi pieczę miał leśniczy (ta piecza to był kluczyk
do marnej kłódki). Skład takowy mieścił się w ziemiance, w której były
przechowywane wiosną sadzonki. Taki bunkier ziemny, był wykopany na Solince w pewnym oddaleniu od zabudowań tam
znajdujących się. Paliwo było towarem deficytowym, więc wzbudzało ludzkie
pożądanie. Pewnego wieczoru Biedroń (bohater tego
opowiadanie) "robił fuchę" z kolegą, zabrakło im kapkę materiału
pędnego, jak tak zostawią do jutra to będzie chujnia,
bo drzewo kradzione, flaszka zaliczki wypita, a wypiłoby się jeszcze. Biedroń ćmiąc w kucki papierosa patrzył na stojącą piłę i
zrodziła się w jego umyśle myśl:
-Zapierdolimy paliwo ze składu -
rzekł do towarzysza niedoli.
Wypita
flaszka krążyła swym ożywczym strumieniem w organizmach dodając animuszu.
Ochoczo ruszyli w mrok swych czynów, wzięli na wszelki wypadek młot do
łupania metrów, a to tak, na wszelki wypadek, gdyby leśniczy miał coś przeciwko
temu. Jednym pierdolnięciem tego narzędzia rozwalili kłódkę, schylili się i wleźli do jamy.
-Czujesz? - zapytał
Biedroń.
-Aha, jedzie paliwem, dobrześmy
trafili.
-Ni chuja
nie widzę, nie będę macał na oślep, przyświeć do kurwy nędzy!!!
Pomocnik Biedronia, niewiele zastanawiając się, wyciągnął
starą, metalową zapalniczkę po swym ojcu i odpalił....
-Kur....... - nie zdążył dokończyć Biedroń, gdyż ujrzeli wielką jasność i wyzwolona energia
uniosła w górę dach, a wraz z nim Biedronia
i kumpla jego, poszybowali, jak ogniste anioły w czeluść rozgwieżdżonego
nieba.
Leśniczy widząc grzyb prawie atomowy,
zawiadomił służby, które przybyły na miejsce zdarzenia, sprawcy zbiegli do
ciemnego lasu, ale gdy służby wracały, sami zatrzymali samochód i oddali się w
ręce sprawiedliwości, byle tylko szybko zawieziono ich do szpitala, podobno jak
w Cisnej przejęła ich karetka, na siedzeniach w uazie
zostały dwie plamy tłuszczu, które odlepiły się od ich poparzonych ciał. Chłopy
wyszły z tego cało, ale do dzisiaj gdy Biedroń prosi kogoś o ogień, celem odpalenia papierosa, ma
mimowolny tik i odsuwa się odruchowo, żeby nie wyszło coś takiego jak
wtedy.....
R