Baflo i Żaba
Koniec marce, taki piękny, słoneczny dzień, taki, o jakim
opowiada Louis Armstrong dmąc w swą trąbkę, taki, o jakim chrypi John Hooker.
Baflo siedzi na torach za „siekierą” w towarzystwie Janka. Rozpijają od rana
drugie wino
-Kurwa
Jasiek, degeneraci jesteśmy…
-No jesteśmy.
I chuj. – bez chwili wahania zgadza się Jasiek.
-Patrz na te
żaby –to nawet te małe płazy mają cel, dążą do czegoś, idą się rozmnażać,
wierzą w przyszłość, a my chuj – degeneraci jesteśmy.
-Degeneraci
nawet nie jesteśmy – zanegował Jasiek.
-Jak to
nie? Przed chwilą mówiłeś, że jesteśmy..
– zdziwił się Baflo.
-Ale
zmieniłem zdanie. Degeneraci chcą się degenerować, a my nawet tego nie chcemy.
Właściwie to my już jesteśmy NIC – zasępił się Jasiek.
Baflo też
się zasępił i pochmurnie patrzył na kicające żaby, których skoki do stawu
wydawały dźwięk podobny do NIC NIC NIC…
R