Baflo
Baflo ze
standardowo opuchniętym ryjem przychodzi na budowę „Nowej Siekiery” i pyta:
-Jest dla mnie jakaś robota?
-Możesz czyścić belki. – odpowiada
Misiek
Baflo po krótkim instruktarzu rusza
do boju, szlifierka jęczy na pełnych obrotach, zasypując oblicze baflowe
drobnym pyłem, obserwujemy z podziwem i niedowierzaniem ten zryw do wydajnej
pracy. Baflo pobija wszelkie swoje rekordy, szlifuje już cztery godziny i
prawie słania się na nogach, mija jeszcze kwadrans i kapituluje porzucając
urządzenie:
-Ja już idę – muszę być dzisiaj u
lekarza, zarobiłem coś? Dajcie dychę.
Patrzymy z Miśkiem na niego ze
zdziwieniem, bo pora już taka, że oprócz grabarza innego lekarza we wsi już nie
uświadczy, a i zainteresowany oprócz wizyt karetki do „padaczki” nie uczęszcza
jako klient do funduszu zdrowia. Baflo widząc nasze zdumienie udziela
sprostowania:
-Do Jarosławia mnie chuje chcą
wysłać…
-To Ty kurwa jesteś chory na łeb? –
pyta Tadek „Zgrzewka”.
-Niee, za picie mnie chcą wysłać.
-Masz problemy z piciem? Chujowo, ja
piję ile chcę i kiedy chcę – wywyższył się Tadek.
Baflo przechwycił dychę i
zniknął bez słowa za drzwiami. Po
godzinie wyszedłem w kierunku ciśniańskiego rynku po zakupy. Na parapecie
„małego sklepu” siedział Baflo z Adamem i rozpijali wino „karton”.
-A to do takiego lekarza Baflo
poszedłeś?
-Jutro pójdę – usprawiedliwił się
zakłopotany.
-Powinni Cię jednak wziąć na ten
odwyk – nie mogłem odmówić sobie kąśliwej uwagi..
-Ni chuja.. spierdolę im – żywcem
mnie nie wezmą – zadeklarował Baflo swój jawny sprzeciw dotyczący ograniczenia
wolności osobistej.
-No dobra, przyjdź jutro rano –
dokończysz szlifować.
Ryło Bafla rozjaśnił uśmiech. Za
plecami usłyszałem:
-Widzisz Adam mam stałą pracę, a oni
chuje chcą ze mnie alkoholika i nieroba zrobić…
R