Bachor
Patrząc na moją córkę Rose Mary przyszła mi do głowy pewna koncepcja filozoficzna
dziecka. Otóż stwór taki, co począł się z dorosłych odrębnych stworów ludzkich
jest kompromisem egoizmów dwóch jednostek, jest to
podpis sygnowany przez tych dwojga na karcie istnienia, skreślony u notariusza
życia w sprawie wysłania pomieszanych genów w przyszłość. Patrząc na to
krnąbrne stworzenie, którego w pewnej części jestem stworzycielem widzę piękno
i widzę swoją nieśmiertelność. I raduję się mając świadomość, że non omni moriar. Patrząc na tą moją Rose Mary przepełnia mnie miłość najbardziej bezinteresowna (choć w tle jest jednak ten interes dbania o
swe geny), ale w każdej miłości jest jakiś handlowy element, ale niech stanie
na tym, że dla tej wędrówki życia, w której dziecko musi zajść dalej, i tak
rodzic chce być mostem nad wzburzoną rzeką, i łodzią na głębokim jeziorze, i
piecem w zimny dzień jesienny, i karmą w głodzie wszelakim. I nie chcę się
zbytnio tu rozczulać, ale wymiana tych emocjonalnych interesów między rodzicem
i dzieckiem, jeśli nie ma skazy jest czystym, boskim doznaniem. Dziecko jest
wielkim sensem życia i rozumiem, dlaczego natura stosuje takie podstępne
sztuczki by wszystko za wszelką cenę się rozmnażało, bo dziecko to życie. Jeśliby ktoś miał wątpliwości, co do instytucji
bachora to serdecznie polecam. Nie lękajcie się, bo
dziecko to nieśmiertelność naszych światów, bo dziecko to jedna z najczystszych
miłości naszej duszy, bo dziecko to nieskończone pragnienie istnienia
R