Czy
Arystoteles przewidział, że za dwa i pół tysiąca lat Władek Karabin zostanie
jego następcą, a wąż zaskroniec zwany Felkiem zeżre
zieloną żabę Weronikę?
Majowy dzień,
wyszedłem przed Siekierezadę sycić oczy świeżą zielenią.
Cud powrotu życia. Wierzba na rogu działki wysyła w przestrzeń zmierzwione
kotki pyłków. Obserwuję lekkość ich bytu. Życzyłbym sobie by me myśli żeglowały
w mym mózgu z taką gracją. Wioska uroczo opustoszała, na nieboskłonie szybuje
myszołów, śledzę jego lot, zazdroszczę mu wolności, odczuwam głębię zniewolenia
człowieczego.
Z zadumy wyrywa mnie gromkie Władkowe „Cześć”. Władek Karabin zaczął rozmowę z marszu –
– Ale się wkurzyłem Rafał, ludzie
nie chcą chłonąć wiedzy, nie mają zamiaru się otwierać na światło. Ciemnota – podsumował. Obudził moje zainteresowanie.
– Kto? –
zapytałem się.
– Wszyscy, łącznie z moimi bliskimi. Wyobraź sobie, że wstałem
rano i zadałem sobie pytanie – Co to jest
filozofia, czy ma zastosowanie w moim życiu?
– Znając Cię Władek, niewątpliwie ma. Ty sam tworzysz niezwykłe
koncepcje filozoficzne pozwalające nam Ciśniakom
wędrować po naszej ziemi z uśmiechem – uspokoiłem jego rozterki.
– No tak, ale jak zadałem mojej żonie to pytanie – „Czy jest
świadoma wielkiego wpływu filozofii na Jej życie? Jak nigdy wyciągnęła z
torebki 20 zł, wręczyła mi i oznajmiła – „Wiesz co, idź Ty lepiej do
Siekierezady i prowadź swoje dysputy z kolegami.”
Wziąłem w obronę Panią małżonkę.
– Władek, jak kobieta nie ma zaspokojonych elementarnych potrzeb,
to takimi pytaniami ją tylko rozjuszysz.
– Tak mówisz? Może masz rację, siądźmy sobie pod ścianą, tak
miło praży słońce.
Chwilę milczymy, przed naszymi oczami skarpa z kwitnącymi
mleczami. Rozkosznie być posiadaczem oczu.
– Patrz, jaki duży zaskroniec – zauważył Władek. Przez krótką
wiosenną trawę ślizgał się piękny wąż.
– To Felek, poluje tutaj – poznałem
znajomego.
– Spójrz, on zmierza prosto do tej zielonej żaby, która
przycupnęła pod liściem końskiego szczawiu – dodał Władek.
– A to Weronika, dotychczas unikała pochłonięcia – wyjaśniłem.
– Myślisz, że gdybyśmy go przepędzili, a on nie upolował płaza,
zmienilibyśmy bieg ich świata? – Zadumał się Władek, aż zmarszczona skóra na
czole dotknęła nosa.
– Pewnie tak – odpowiedział beznamiętnie.
Nikt z nas nie odważył się
jednak na próbę zmiany losów tych dwóch istot. Żółte plamki gada błysnęły w
pobliżu Weroniki i po chwili z jego paszczy wystawały wierzgające, tylne odnóża
ofiary. Władek wypowiedział tezę:
– Gdyby prawdziwa była teoria cyrkulacji bytów, wąż by ją
pożarł, wydalił, żaba by się narodziła i tak do znudzenia, ciągłe pochłanianie,
unicestwianie i narodziny. Ale jeśli odbywa się to linearnie, istnienie
żaby utraciło się bezpowrotnie.
Przeraziłem się dosadnością Władkowej analizy i nieodwracalnością śmierci bytu płaza –
Weroniki. Nie zdążyłem jeszcze ochłonąć z tak potężnej dawki filozofii a Władek
zaatakował:
– Czy ty wiesz, co to jest sumienie?
– Mniej więcej wiem – odpowiedziałem.
Władek rozszerzył temat:
– Sumienie to jest ten niepokój, który odczuwamy, żeśmy nic nie zrobili by wredny Felek nie zjadł
zielonej żaby. – Władek wstał. – Idę do domu, przypomniałem sobie, że żona
kazała mi dzisiaj naprawić zawór w pralce, to znaczy prosiła mnie o to miesiąc
wcześniej, ale wyznaczyła ostatni termin – i ćmiąc „popularnego” ruszył
przygarbiony w swą cyrkulacyjną, bądź linearną drogę życia.
R