„Apollo 13 do Hauston – mamy
kłopoty”
Tadek Pietrzak
( nie chodzi o słynnego satyryka), gdy dokonywał autoprezentacji, brzmiało to „Tadku Pietrzaku”.
Jak mawia główny prześmiewca Siekierezady, był to jedyny człowiek, którego imię
i nazwisko kończyło się na „u”.
Pietrzaku, drwal pracowity i
sławny, w pewnym okresie swojego życia, był stróżem w Siekierezadzie.
Przyszedłem
rano uruchamiać przedsiębiorstwo. Przywitałem się z Tadkiem; po zmiętej twarzy i czerwonych, niczym jesienne jarzębiny
oczach widać było, że noc ta nie należała do zwykłych. Zimowa aura nie
sprzyjała ekscesom, zatem drążyła mnie ciekawość. Zapytałem „Tadek, co robiłeś w nocy?”. Oto relacja
Pietrzaka, którą uważam za jedną z piękniejszych
historii z jego żywota.
„ Siekierezadę zamknęliście wczoraj wcześnie, przyjechał do
mnie kolega tym zrupieciałym polonezem, wiesz, tym którym jeździmy do roboty. Śnieg sypał obficie, więc na
obciążenie zabraliśmy jeszcze trzech na tył. Siedzieliśmy tak pod „Siekierą” i
rozpiliśmy w milczeniu flaszkę. Mało żeśmy się nie udusili od fajek, w tym gracie nie otwierają się szyby. Znudziła nam się ta bezczynność więc kierowca rzucił hasło:
– Pchajcie!.
Odpaliliśmy pojazd
i zrodziło się pytanie „gdzie jedziemy?”. Któryś z tyłu przypomniał sobie, że
na Przysłupiu jest dyskoteka.
- W porządku, może być. Na imprezę!
Te kilka kilometrów przejechaliśmy bez problemów, ale
przed samym lokalem kierowca chciał zrobić zawadiacką nawrotkę na ręcznym hamulcu, jednakże zapomniał, że
urwaliśmy go kilka lat wcześniej.
Bach, trach, walimy głowami o
siebie i szyby w samochodzie, ktoś wrzeszczy „już po nas”. Nagle – cisza.
Jest mi niesamowicie dobrze, widzę gwiazdy, myślę – nie
żyjemy. To niebo. Pytam pozostałych, czy czują to samo, kierowca potwierdza..
Ci z tyłu też. Jeden szuka papierosów, klnie. Czyżby w bramy niebieskie
wstępowało się z fajkami?
Nie wiem co o tym sądzić. Próbuję
otworzyć drzwi, kierowca wrzeszczy
- Zgłupiałeś?! – Wypadniesz w przestrzeń kosmiczną.
Jeden z tyłu:
- To my jesteśmy w kosmosie?
- Chyba tak – potwierdzam
Polonez znajduje się w pionie. Siedzimy w fotelach jak
załoga startującej rakiety. Jest nawet ciekawie. Mroźna noc, za szybą mrowie
gwiazd. Któryś z tyłu:
- Patrzcie, kometa! Gdzie my lecimy?
Długa chwilą trwa milczenie. Kontemplujemy przestrzeń
kosmiczną. I nagle głuchy dźwięk. Na szybę wskoczyła jakaś istota. Wzdrygamy
się. Zdziwienie z tyłu:
- To w kosmosie są zające?
Istotnie, z drugiej strony spoglądały na nas ciekawie
bystre oczy kłapołucha.
- Czy on oddycha? – pyta kierowca
Nie wiem, ale widzę, że z nozdrzy leci mu para. A mówili,
że w przestrzeni kosmicznej nie ma powietrza. To chyba kosmita. Istota za szybą
skuliła się, po chwili jakieś większe ciało runęło na nią, rozpoczęła się
krótka szamotanina, mignęło coś na podobieństwo kity lisa i… kosmici zniknęli.
- Jak to wszystko opowiemy na ziemi, nie uwierzą nam. – padła analiza z tyłu. Ten sam mądry wymyślił:
- Jak byśmy mieli radiostację moglibyśmy, tak jak na
filmie, który kiedyś oglądałem, wezwać Houston. Ci z „Apollo
Zapominając, że nie mamy tego urządzenia, kontynuował .
- Houston,
Houston, tu Apollo 13. Mamy
kłopoty!
Któryś znalazł flaszkę. Napiliśmy się może ostatni raz, po
czym wszyscy usnęli. Zapadła cudowna cisza.
Przed mymi oczami pojawił się gwiazdozbiór. Oriona.
Pięknie było zmierzać w jego kierunku. Poczułem błogość w międzygwiezdnej
podróży. Moje małe problemy, barowe kredyty, robota w lesie, smutki, radości
zostawiam z tyłu , czuję się wolny, wyzwolony.
Mijamy gwiazdy nieznane, błogo pogrążam się w czerni
kosmicznej otchłani…
Budzi nas potężne szarpnięcie. Oszołomieni patrzymy jak
nasz statek kosmiczny „Polonez” przyspiesza. Po kilku metrach wynurzamy się z
potężnej zaspy, usypanej w pionowym rowie. Nie chce nam się wierzyć , byliśmy
I z
powrotem do Cisnej.
Nigdy nie przeżyję już takiej wyprawy. Byłem w kosmosie.
„ Houston, Houston, tu Apollo 13, wróciliśmy na ziemię”
PS. Wkrótce Tadeusz wybrał się w jeszcze dłuższą podróż,
ale o tym kiedyś…
R