Anielska muzyka

 

 

 

      Władek jest na emeryturze, osiadł na Solince z dala od ludzi, od wszystkiego.

Broda ukryła jego pomarszczoną twarz, okryła jego troski i zmartwienia.

Raz w miesiącu zjeżdża do Cisnej po emeryturę, którą wytyrał ciężką robotą w lesie i na wypałach.

Wpada wówczas do "Siekiery" na piwo, stawia siatki z prowiantem i sączy kufel za kuflem.

Razu pewnego byliśmy sami, dłubię coś za barem a Władek mówi:

- Tyle razy chciałem już skończyć z sobą, ale boję się że boli ...

- Mówisz o rezygnacji z życia na własne życzenie? - upewniam się.

- tak, wiesz jak robiłem na Wetlinie chlaliśmy dinks, kurwa od rana do nocy i w nocy jak się pobudziliśmy - dalej, po denaturze

tak się pierdoli w głowie, że nawet sobie nie wyobrażasz, w końcu pomyślałem sobie, kurwa - dość.

Wziąłem dwie flaszki dinksu i o świcie, a był to lipiec, w mgłach porannych ruszyłem na połoninę, pomyślałem:

- Chuj, wyjdę na szczyt, wypiję litra i będzie po mnie.

Doszedłem do połowy góry i wychlałem pierwszą flaszkę by umocnić swoje postanowienie.

Gdy byłem już prawie na szczycie usiadłem żeby dać odpocząć nogom, patrzyłem na łąki w dolinach, wschód słońca i kołujące myszołowy,

życie dalej mnie nęciło, ale powiedziałem sobie:

- Chuj, słowo się rzekło, idę dalej, wstałem i słyszę muzykę za jarem, jakby ktoś grał na skrzypcach, bębnach i akordeonie.

Zainteresowało mnie to wlazłem w jar, i idę w kierunku dźwięków, wydawały mi się tak czyste, tak niebiańskie, przedarłem się przez potok,

a muzyka brzmi za następnym, przemierzyłem tak kilka jarów, a muzyka ciągle była ode mnie daleko, wyczerpany opadłem na kolana, złapałem

się za głowę dłońmi, ocknęło mnie, denetura wypadła mi z chlebaka, zacząłem płakać, chwyciłem flaszkę z trupią główką na etykiecie

i wyjebałem w krzaki krzycząc:

- Kurwa, żeby przez to jebane chlanie zwariować, dość ...

Wieczorem wróciłem, spakowałem się z wypału i ruszyłem do Cisnej.

Nigdy nie zapomnę tej muzyki i wiesz dotarło do mnie że istotą życia chyba jest ciekawość - co będzie dalej, co zobaczysz za następnym zakolem rzeki.

Władek dopił piwo, chwycił siatki i kolebiącym krokiem wyszedł z "Siekiery"' patrzyłem przez zakratowane okno na człowieka odzianego w staromodny,

ciążki paltot, jak krok za krokiem szedł w kierunku swojej anielskiej muzyki i życzyłem mu by nie za szybko ujrzał muzykantów ...

 

Powrót

R