Diabeł monumentalny
Diabeł, strażnik Sali Rogatej wykonany został przez chłopaków zza góry Szczerbanówki, można powiedzieć, że przybył z innego świata, bo góra ta wyznacza granicę między naszym – ciśniańskim a ich, charakteryzującym się większą ilością łąk, a co za tym idzie otwartej przestrzeni. Ten kolossus jest prymitywny, ale nie można odmówić mu ekspresji. Jest uwięziony wieloma grubymi łańcuchami, jako potencjalnie groźny dla otoczenia (głównym zagrożeniem jest to, żeby nie spieprzył się na śmiertelnika, bo waży z dwieście kilo). Diabeł-strażnik dzierży przy swym boku księgę wpisów, a na głowie nosi koronę – rogi doprawione przeze mnie z potrójnych, regularnych gałęzi, a i owszem posiada swoje, ale są niewyraźne i przypominają raczej psie uszy. Cóż… tak to widział artysta, który już jest w krainie odleglejszej niż za Szczerbanówką, bo chłopy się „przerzeźbili”, narzucili ostre tempo z obrabianiem dłutami kloców bieszczadzkiego drewna, spożywając przy tym dla wyraźniejszej wizji wina proste, czym zasiarczyli organizmy jak po wizycie w piekle. Główny artysta – wizjoner odszedł w krainę wiecznej rzeźby, a żal wielki, bo był płodny i rozwojowy. Dla mnie dzieła tych ludzi, którzy odeszli mają wręcz wymiar mistyczny, bo widzę w tle za nimi te piękne istoty, które próbowały uporządkować swe życie przy pomocy sztuki, pewnie nie mogę być obiektywnym krytykiem ich prac, bo zbyt wiele we mnie emocji i związków wspólnej podróży z nimi. Walczyli jak lwy z niepojętym zagmatwaniem istnienia, te rzeźby, obrazy olejne, grafiki, portrety to życie tych ludzi… to też moje życie…
R